Langwedocja i Roussillon- tak obecnie nazywa się region
obejmujący wybrzeże Morza Śródziemnego na zachód od Rodanu i południową część
Masywu Centralnego. Roussillon to faktycznie północna część Katalonii, należącej
w większości do Hiszpanii. Langwedocja kojarzy się z Montpellier i Nimes
właśnie, z bajecznym Carcassone i z kanionem Gorge de l’Ardeche, który początkowo
chcieliśmy odwiedzić ( miałam tam nawet zarezerwowane noclegi). Cóż, nie można
mieć wszystkiego i niestety nie można zobaczyć wszystkiego w czasie jednych
wakacji. Ogólnie powstaje konflikt między klasycznym wypoczynkiem, rozumianym
jako odpoczynek na plaży czy przy basenie, sączeniu zimnego wina i czytaniu
książek ( bądź jak w przypadku Z&Z- siedzeniu w internecie) a aktywnej
wersji, która pozwala wielu rzeczy doświadczyć i wiele zobaczyć, ale związane
jest to z przemieszczaniem się ze wszystkimi tego konsekwencjami. Idealnie
byłoby znaleźć zdrowy balans, ale tu znowu napotykamy na różnice w preferencjach,
jak w przypadku mojej czteroosobowej rodziny.
Życie to sztuka kompromisu i dzięki temu zajrzeliśmy jednak
dziś na pół dnia do Nimes, gdy wreszcie udało się odkleić Zuzę od owczarka
Jacguesa.
Obwarowane było to
kilkoma warunkami postawionymi przez dzieci: żadnego zwiedzania „wnętrz”, bez
zwiedzania kościołów a za to dobre ciastko czekoladowe- w zasadzie próbują je w
każdej miejscowości i za każdym razem twierdzą, że to najlepsze, jakie jadły w
życiu.
Najsławniejszym zabytkiem Nimes i zarazem jednym z tych,
które pojawiają się często na folderach reklamujących Francję, jest antyczna
arena ( arenes). Eliptyczna budowla z I w n.e. to obecnie miejsce, gdzie
odbywają się tradycyjne walki byków i inne wydarzenia kulturalne.
Na mnie osobiście większe wrażenie zrobił drugi,
ważny rzymski zabytek-zachowana w oryginalnej postaci od czasów antycznych
świątynia znana jako Maison Carree.Obecnie we wnętrzu znajduje się sala kinowa,
gdzie można obejrzeć w 3D film o starożytnym mieście, ale na to też Z&Z
wyrażają veto.
W poszukiwaniu dobrego miejsca na zjedzenie czekoladowego
ciastka trafiamy do oryginalnej i niezwykle sympatycznej Le Cafe Olive,
zlokalizowanej przy głównej Boulevard Victor Hugo, krótko zanim cała zapełnia
się ludźmi. Wieczorami odbywają się tu koncerty jazzowe a teraz, w porze lunchu
można zjeść dobrą sałatkę, wyśmienite plat du jour za 9, 50 EUR ( dziś krewetki
gambas na młodziutkich warzywach) albo genialne ciastko czekoladowe. Rzadko na
tym blogu polecam konkretne miejsca, bo w przypadku Francji nie ma to
specjalnie sensu, ale będąc w Nimes zajrzyjcie do Le Cafe Olive!
Wyjeżdżając z Nimes czuję pewien niedosyt, ale niestety nie
możemy zostać tu dłużej. Dziś przed nami długa droga, bo z kolacją czeka na nas
Ania i Arnould w Lunaville. Mamy do przejechania 700 km...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz