piątek, 17 lipca 2015

Dzień czternasty.Nimes. Rzut oka na Langwedocję.



Langwedocja i Roussillon- tak obecnie nazywa się region obejmujący wybrzeże Morza Śródziemnego na zachód od Rodanu i południową część Masywu Centralnego. Roussillon to faktycznie północna część Katalonii, należącej w większości do Hiszpanii. Langwedocja kojarzy się z Montpellier i Nimes właśnie, z bajecznym Carcassone i z kanionem Gorge de l’Ardeche, który początkowo chcieliśmy odwiedzić ( miałam tam nawet zarezerwowane noclegi). Cóż, nie można mieć wszystkiego i niestety nie można zobaczyć wszystkiego w czasie jednych wakacji. Ogólnie powstaje konflikt między klasycznym wypoczynkiem, rozumianym jako odpoczynek na plaży czy przy basenie, sączeniu zimnego wina i czytaniu książek ( bądź jak w przypadku Z&Z- siedzeniu w internecie) a aktywnej wersji, która pozwala wielu rzeczy doświadczyć i wiele zobaczyć, ale związane jest to z przemieszczaniem się ze wszystkimi tego konsekwencjami. Idealnie byłoby znaleźć zdrowy balans, ale tu znowu napotykamy na różnice w preferencjach, jak w przypadku mojej czteroosobowej rodziny.
Życie to sztuka kompromisu i dzięki temu zajrzeliśmy jednak dziś na pół dnia do Nimes, gdy wreszcie udało się odkleić Zuzę od owczarka Jacguesa.
 Obwarowane było to kilkoma warunkami postawionymi przez dzieci: żadnego zwiedzania „wnętrz”, bez zwiedzania kościołów a za to dobre ciastko czekoladowe- w zasadzie próbują je w każdej miejscowości i za każdym razem twierdzą, że to najlepsze, jakie jadły w życiu.


Najsławniejszym zabytkiem Nimes i zarazem jednym z tych, które pojawiają się często na folderach reklamujących Francję, jest antyczna arena ( arenes). Eliptyczna budowla z I w n.e. to obecnie miejsce, gdzie odbywają się tradycyjne walki byków i inne wydarzenia kulturalne.













Na mnie osobiście większe wrażenie zrobił drugi, ważny rzymski zabytek-zachowana w oryginalnej postaci od czasów antycznych świątynia znana jako Maison Carree.Obecnie we wnętrzu znajduje się sala kinowa, gdzie można obejrzeć w 3D film o starożytnym mieście, ale na to też Z&Z wyrażają veto.












 

W poszukiwaniu dobrego miejsca na zjedzenie czekoladowego ciastka trafiamy do oryginalnej i niezwykle sympatycznej Le Cafe Olive, zlokalizowanej przy głównej Boulevard Victor Hugo, krótko zanim cała zapełnia się ludźmi. Wieczorami odbywają się tu koncerty jazzowe a teraz, w porze lunchu można zjeść dobrą sałatkę, wyśmienite plat du jour za 9, 50 EUR ( dziś krewetki gambas na młodziutkich warzywach) albo genialne ciastko czekoladowe. Rzadko na tym blogu polecam konkretne miejsca, bo w przypadku Francji nie ma to specjalnie sensu, ale będąc w Nimes zajrzyjcie do Le Cafe Olive!



Wyjeżdżając z Nimes czuję pewien niedosyt, ale niestety nie możemy zostać tu dłużej. Dziś przed nami długa droga, bo z kolacją czeka na nas Ania i Arnould w Lunaville. Mamy do przejechania 700 km...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz