wtorek, 14 lipca 2015

Dzień dziesiąty. Grand Canyon du Verdon. Noc w Awignon.


Nic nie zmieniło się od wczoraj- tama zamknięta, nie ma wody w rzece, rafting i inne wodne atrakcje nie wchodzą w grę. Zamiast tego, dziewczyny znajdują park linowy w okolicy (www.adventure-forest.fr) i przez ponad dwie godziny łażą z Maciejem po drzewach. Pogoda piękna, w lesie cień, obok płynie sobie rzeczka Verdon.









Podróżujemy wzdłuż kanionu Verdon, droga jest bardzo kręta, przebiega w wielu miejscach nad urwiskiem i czuję się jak to w czasie takich podróży trochę nieswojo, ale widoki rekompensują palpitacje serca.

Wiszący na 180m most Pont de l'Artuby:







Rzeka Verdon widziana z góry to wąska wstążka:






Podróżujemy drogą D955 i dalej D71 aż do sztucznego jeziorka Lac de Sainte Croix, gdzie zażywamy przyjemnej kąpieli.







Kolejny cel podróży na dzisiaj to Awinion- mamy do przejechania całkiem spory kawałek ( około 200 km).
Droga do Awinion częściowo prowadzi autostradami, ale na szczęście również lokalnymi drogami Prowansji, wśród kwitnących pól lawendy. Jest pięknie!






Do Awinion docieramy wieczorem. Nocujemy w sympatycznym Ibisie ( dawniejsza sieć Four Seasons przemianowana na Ibis Style Avignon Sud), gdzie zostawiamy dziewczyny a sami wybieramy się odkrywać nocne uroki tego fantastycznego miasta, w którym właśnie teraz odbywa się Awinioński Festiwal Teatralny.
Całe miasto nocą to przedziwna uliczna scena pełna tańczących, śpiewających artystów, ulicznych malarzy i dziwolągów wszelkiej maści. Jest głośno, gwarno, nawet gdy koło 2. opuszczamy starówkę. Mamy problem, by wrócić do hotelu- taksówki są tak obłożone, że nie da się zamówić żadnej, w końcu wracamy z młodym Francuzem dorabiającym sobie na czarno ( taksówki drogie, odcinek 4 km to koszt 20 EUR)
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz