poniedziałek, 6 lipca 2015

Dzień trzeci. Le Brusc.

Ta rybacka wioska, w której mieszkamy nazywa się Le Brusc i obecnie została administracyjnie włączona do mało ciekawej miejscowości Six- Fours-Les-Plages.Spędzamy dzień na plażowaniu i włóczeniu się po najbliższej okolicy. Morze jest lazurowe i bardzo ciepłe-Polka, która od 20 lat mieszka we Francji i którą poznaję na plaży opowiada, że nie zawsze tak jest- morze bywa zimne a w zeszłym roku plaża w Le Brusc była zamknięta, ze względu na olbrzymią liczbę meduz. W tym roku jest krystaliczna a ta niewielka, piaszczysta plaża, którą widzimy z okna naszego apartamentu może poszczycić się niebieską flagą- to najwyższe,plażowe wyróżnienie. Ludzi mało- wczoraj był weekend i nie wyglądało to tak optymistycznie.
Mądrzy plażowicze pojawiają się rano i schodzą z plaży na parę godzin, a niemądrzy my robimy dokładnie odwrotnie, więc jest moment, gdy na plaży jesteśmy praktycznie sami.






Nie lubię leżenia i opalania, nosi mnie okrutnie i nie pomaga nawet czytanie książek.Poza tym rozczarowuje mnie najnowsza powieść mojego dawniej ulubionego Milana Kundery ("Święto nieistotności")- mój mistrz już się chyba wypalił-:(
Doceniamy fakt, że mamy w apartamencie kuchnię, gdzie mogę dzieciom przygotować jakiś makaron na lunch i schłodzić butelkę wina.
Zaczynam czuć się jak na wakacjach, choć ciągle miotam się czy oznacza to, żeby wstawać o świcie i chodzić, zwiedzać, oglądać czy może spać do południa? W okolicy jest tyle fascynujących rzeczy do zobaczenia! Polka z plaży udzieliła mi wiele cennych rad, poleciła miejsca, do których warto zajrzeć- nie ma o nich w przewodnikach, bo we Francji jest tyle miejsc, które należałoby odwiedzić, że ciężko stworzyć przewodnik ze wszystkimi.
Centrum Le Brusc to rybacki port, obecnie również niewielka marina. Klimatycznie, spokojnie. Wieczór spędzamy w creperie jedząc naleśniki i popijając cydr. La vie est belle!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz