Mądrzy plażowicze pojawiają się rano i schodzą z plaży na parę godzin, a niemądrzy my robimy dokładnie odwrotnie, więc jest moment, gdy na plaży jesteśmy praktycznie sami.
Nie lubię leżenia i opalania, nosi mnie okrutnie i nie pomaga nawet czytanie książek.Poza tym rozczarowuje mnie najnowsza powieść mojego dawniej ulubionego Milana Kundery ("Święto nieistotności")- mój mistrz już się chyba wypalił-:(
Doceniamy fakt, że mamy w apartamencie kuchnię, gdzie mogę dzieciom przygotować jakiś makaron na lunch i schłodzić butelkę wina.
Zaczynam czuć się jak na wakacjach, choć ciągle miotam się czy oznacza to, żeby wstawać o świcie i chodzić, zwiedzać, oglądać czy może spać do południa? W okolicy jest tyle fascynujących rzeczy do zobaczenia! Polka z plaży udzieliła mi wiele cennych rad, poleciła miejsca, do których warto zajrzeć- nie ma o nich w przewodnikach, bo we Francji jest tyle miejsc, które należałoby odwiedzić, że ciężko stworzyć przewodnik ze wszystkimi.
Centrum Le Brusc to rybacki port, obecnie również niewielka marina. Klimatycznie, spokojnie. Wieczór spędzamy w creperie jedząc naleśniki i popijając cydr. La vie est belle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz